Stęskniłam się za moim dzieckiem!

24.5.16


Stęskniłam się za moim dzieckiem! Niby to normalne, ale dla mnie nowość, bo do tej pory przebywałam z córcią prawie non stop. Więc co się teraz zmieniło, że tak tęsknić zaczęłam? Pewnie pomyślicie, że zwariowałam, ale poszłam na następny kursik! Kto do mnie zagląda od jakiegoś czasu, ten pewnie pamięta, że chodzę już na angielski i robię kurs fotograficzny. No a teraz dołożyłam do tej kupki kurs biznesowy! 

No chyba matce w głowie się poprzewracało od tego "siedzenia" w domu z dzieckiem! Za dużo czasu wolnego chyba matka ma i nie wie, co z nim zrobić, więc z kursu na kurs skacze! Ale żal było nie skorzystać z szansy, bo kurs darmowy dla bezrobotnych, a tylko 2 tygodnie trwał. A przy okazji może matka coś z tego kursu wyniesie (niestety stolików i krzeseł nie pozwolili wynieść, więc matka musi się zadowolić wyniesioną wiedzą ;) Sam kurs świetny i motywujący - do zmiany swojego życia, do rozwoju osobistego, do ruszenia tyłka z wygodnej kanapy czy do założenia własnego biznesu - Markowa Maria podbija rynek (i Irlandię) na całego! Może kiedyś i Polskę podbije, więc czekajcie cierpliwie, bo ten kurs szczerze polecam! Do tego trenerzy niesamowici, a grupa zgrana i zabawna, więc w takim towarzystwie nauka to czysta przyjemność! Dawno nie poznałam na żywo - i to za jednym zamachem - tylu wspaniałych ludzi, pełnych energii i optymizmu. Tylko szkoda, że już po kursie. Ale mam nadzieję, że kontakt z grupą pozostanie na dłużej i nie skończy się wraz z kursem :)

Ale ale! Przecież matka matką jest i dzieciaczka wychowuje! Więc co zrobić z dzieciaczkiem, gdy matce biznesy w głowie? Matka wcześniej o kursie nawet by nie pomyślała, bo wyjście na 6 godzin w ciągu dnia i to bez dziecka, to misja niemożliwa! Jednak znalazła się dobra duszyczka w postaci koleżanki matki i sama zaoferowała siebie jako nianię. Nie wiedziała biedna co czyni! ;) I tak Izunia 2 tygodnie u cioci urzędowała, a matka krążyła pomiędzy domami i kursami. Ale nie było tak źle - dziecko zadowolone z takich wakacji i szybko się przyzwyczaiło do nowej sytuacji, koleżanka zadowolona, choć trochę zmęczona, ale przynajmniej mogła sobie przypomnieć, jak się pieluchę zmienia. A matka też zadowolona, bo z domu się wyrwała i trochę rozerwała.

Tylko ta tęsknota była straszna - i to nie wówczas, gdy matka dziecka swego nie widziała i pilnie się uczyła, bo podczas kursu czasu nie było na rozmyślanie i tęsknienie - tylko wtedy, gdy już matka dziecko odbierała i do domu wracała. Bo wtedy czas spędzony z własnym dzieciątkiem taki krótki się wydawał! No bo w sumie krótki był - 2 czy 3 godziny dziennie - w porównaniu z całymi dniami, które do tej pory matka spędzała ze swoim Skarbem. Ledwo do domu się wracały, już dziecko głodne, więc deserek czy kaszka, a zanim obiad się zrobił i matka go zjadła, to znów dziecię głodne i flachę trzeba było załadować. Na zabawę z urwisem zostawało już tylko z 10 minut, bo zaraz dziecko szło lulać. I jeszcze matce się wydaje, że w ciągu tych 2 tygodni jej dziecko urosło i takie duże się zrobiło. Chociaż matka widziała córcię przecież codziennie - ale może dlatego takie myśli w głowie matki, bo właśnie tak krótko spędzały czas razem.

Pierwszy tydzień ciężki był, bo dużo się działo na kursie, wiele projektów i testów przerobionych, głowa obciążona myślami, a dodatkowo w domu obiady za dużo czasu zajmowały. Więc w drugim tygodniu matka obiady olała i jadła szybkie dania, żeby więcej czasu z dzieckiem spędzać. I mimo że matka świetnie na kursie się bawiła, to tęskniła za tymi całymi dniami tylko we dwie, bez pośpiechu, z długim wylegiwaniem się z rana i wspólnymi wypadami do parku. I jeszcze matka powie Wam szczerze, że była zazdrosna - zazdrosna o ten czas, który jej dziecię spędzało z kimś innnym. Bo to nie z matką szła na spacery czy do parku, nie z matką się bawiła i nie do matki uśmiechała.

Teraz wszystko już do normy wróca i znowu córcia przez cały dzień będzie matce na głowę wchodzić :) Cieszy to matkę niezmiernie! Bo matka nie chce już tak tracić cennych chwil z dzieciństwa swojego Aniołka. Przecież to dzieciństwo zaraz minie! Czemu ktoś inny ma się zajmować matki największym Skarbem? Czemu ktoś inny ma wychowywać matki dziecko? Matka ma tylko jedno dzieciątko na razie i sama chce zabawiać, uczyć i zmieniać pieluchy (no może tym ostatnim to matka się podzieli z kimś chętnym :) I nie żeby matka była jakąś tam Wszystko-wiedzącą-najlepiej-robiącą i wszystko chce sama, sama, sama! Bo pomoc mile widziana od czasu do czasu (szczególnie przy śmierdzącej sprawie :) Bo matka zdaje sobie sprawę, że wszystkiego nie wie i wcale nie robi wszystkiego najlepiej, ale matka wie za to, że robi to najlepiej jak ona potrafi i nie będzie pewnego dnia żałować, że przegapiła dzieciństwo swego dziecka, że nie było jej w najważniejszych momentach jego życia. I to dla czego? Dla kariery? Dla wygody? Dla pieniędzy?

Absolutnie matka nie krytykuje matek, które wracają do pracy, bo różne są sytuacje - czasem trzeba wrócić, a czasem po prostu chce się wrócić, żeby nie zwariować w domu. Ale matka już teraz wie, że na razie ona do pracy nie mogłaby wrócić, bo po prostu szkoda jej tych straconych chwil z dzieckiem. I woli w domku "siedzieć" i dzieckiem się zajmować, bo na razie to sprawia jej największą przyjemność. Jak pojawią się pierwsze oznaki zwariowania u matki, to matka za pracą zacznie się rozglądać :) Albo własny biznes rozkręci, zachęcona i pewniejsza siebie po odbytym kursie. A tymczasem matka z córcią znowu razem od rana do nocy i znów zaczynają się spacerki, parki i wspólne podglądanie psa sąsiada.

Może matka przesadza z tą tęsknotą, no ale matka jest matką po raz pierwszy i dopiero uczy się wszystkiego. Na pewno matka musi się wkrótce nauczyć dzielić z innymi swoim dzieckiem, powierzać ją komuś innemu i nie czuć się winna z tego powodu. Bo to przecież taka kolej rzeczy, że przyjdzie czas, gdy trzeba będzie się rozstać - na początku będzie to kilka godzin w przedszkolu, potem szkoła, a kiedyś przecież dziecko z domu się wyprowadzi! No ale matka nie będzie teraz aż tak w przyszłość wybiegać - chociaż matka wie, że czas leci jak szalony i ten moment rozstania przyjdzie wcześniej niż by matka chciała. Ale na razie matki córcia jest mała i matka chce spędzać z nią tyle czasu, ile to możliwe. Może matka jest dziwna, a może to jest właśnie normalne u matek?

A Wy co o tym sądzicie? Czy decydujecie się na powrót do pracy? Może chce Wam się wracać i już nie możecie się doczekać rozmów nie tylko o pieluchach i kaszkach? Czy może jeszcze to odkładacie tak jak ja, by jak najdłużej pobyć ze swoim dzieckiem? A może też własny biznes planujecie? A jeśli się wahacie, to może taki kursik właśnie dla Was jest odpowiedni? Ale chyba mam rację, gdy powiem, że dla każdej matki powrót do pracy to trudna decyzja i zapewne każda matka tęskni za swoim dzieckiem, nawet gdy go nie widzi tylko przez kilka godzin. Prawda Dziewczyny?

You Might Also Like

14 komentarze

  1. Oj ani nie mów! Od 1 czerwca idę do pracy, strasznie bije się z myślami... Bo właśnie nie chce tego wszystkiego tracić, a z drugiej strony już wariuje od 24 godz na dobę z moim dzieckiem i moja matka pod jednym dachem ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja póki co jeszcze nie wariuję :) Ale właśnie to jest najgorsze - że czasem chciałoby się mieć wszystko - i pracę, do której można uciec, a równocześnie te wszystkie chwile spędzane z dzieckiem!

      Usuń
  2. Moja Izunia starsza mocno od Twoje, ale ja nadal w domu jestem :) Siedze, pisze , czytam, ogarniam :) Szukam pracy, ale łatwo nie jest! Dobrze, że się wyrwałaś z domu! Ja na taką niańke lub pomoc biurową bym się nadawała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie było się wyrwać choć na te 2 tygodnie :) Ale dzięki temu wyrwaniu się, uświadomiłam sobie, że chcę jeszcze długi czas w domu z małą posiedzieć :)
      Mówisz, że na nianię się nadajesz? - to wiem, gdzie się zgłosić w razie kolejnej chęci wyrwania ;D

      Usuń
    2. Obawiam się, że możesz mieć do mnie daleko ;)

      Usuń
    3. No jak będę w Pl to może wcale nie tak daleko ;)

      Usuń
  3. A ja Ci powiem, że chciałabym czasami zatęsknić za swoim dzieckiem :) Jeszcze rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam kurs albo inną formę wyrwania z domu! Wtedy na pewno zatęsknisz :)

      Usuń
  4. Pamiętam jak Młoda miałam 10 miesięcy a ja musiałam odbyć 3 dniowy kurs po dwie godziny dziennie w UP. Tęskniłam okropnie, bałam się jak ona sobie poradzi. Weszłam do domu, patrzę, a moje dziecko w najlepsze bawi się z moją mamą i moją babcią. Nie zwróciła kompletnie na mnie uwagi. Na początku trochę smutno mi było. Później jak podrosła i zostawiałam ją na krócej, bądź dłużej i mnie wyganiała, cieszyłam się ogromnie. Teraz we wrześniu idzie do przedszkola a ja nie mogę się doczekać aż pójdę do pracy, której niebawem zacznę szukać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po kilku takich latach tylko z dzieckiem, też będę chciała z radością do pracy pójść :) Póki co jeszcze za bardzo tęsknię. A Tobie życzę powodzenia w szukaniu pracy! :)

      Usuń
  5. Doskonale Cię rozumiem z tą tęsknotą. Mam dokładnie tak samo, mimo bycia mamą pełnoetatową, mam tak, że już po 2 godzinach "na paznokciach" tęsknię. :D A kursu fotograficznego zazdroszczę, chyba sama powinnam się wybrać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyobraź sobie 6 czy 7 godzin bez dziecka! I to dzień w dzień! Chyba praca pełnoetatowa na razie nie dla nas! :) A na kurs foto, jak chcesz to możesz się online zapisać tak jak ja - wtedy nie musisz nigdzie jeździć, bo wiedza sama do Ciebie przychodzi :)

      Usuń

Polub mnie na Facebooku

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *